Today note about the book describing the life of the polish aristocrat, writer and collector, princess Izabela Czartoryska. The book is not translated into any foreign language, so today only in polish.
Ostatnio rzucam się na wszelką literaturę dotyczącą XVIII wieku, ze szczególnym naciskiem na książki dotyczące życia codziennego, obyczajowości i kultury. Tym razem padło na Księżną Izabelę Czartoryską autorstwa Katarzyny Marii Bodziachowskiej. Nad zakupem długo się nie zastanawiałam - książka jest ładnie wydana (ewidentnie sugeruje tzw. literaturę dla kobiet), ma duży druk i obrazki (lubię jak są obrazki, takie skrzywienie zawodowe). Pełną zachwytów notę wydawcy przyjęłam z dystansem, zdjęcie autorki, mimo że oddające jej urodę, trochę mnie zaskoczyło (gdy się wydaje książkę to mimo wszystko warto byłoby zainwestować w fotografa, a nie dawać zdjęcie zrobione z zaskoczenia i wycięte z większej całości - tak, ja wiem, to szczegół, ale to też skrzywienie zawodowe).
Książka nabyta, przeczytana, fragmenty pozaznaczane, czas więc na parę refleksji. Przede wszystkim mam problem z ulokowaniem tej książki w gatunku - na dużych portalach dla czytelników zakwalifikowano ją jako biografię. No nie jest to biografia. Przede wszystkim nie wiadomo, na czym Bodziachowska bazowała, brak jest bibliografii, odniesień, czy choćby odautorskiej noty wyjaśniającej zagadnienia, które są bardzo istotne dla kogoś, kto pierwszy raz zetknął się z postacią Czartoryskiej. A w końcu jest to postać historyczna - jako czytelniczka chciałabym wiedzieć, jakie są w książce proporcje pomiędzy prawdą a fikcją. Wspomnieć też należy, że fabuła urywa na roku ok. 1796, a księżna żyła jeszcze prawie 40 lat, nie wiem, czy takie było zamierzenie, czy planowana jest część druga.
Prędzej jest to powieść biograficzna, choć powieści sensu stricto tutaj nie ma. To raczej luźne snucie historii o życiu Izabeli Czartoryskiej, a jeszcze konkretniej - fantazja autorki na temat tej postaci. Dowiadujemy się, co Izabela myślała, co czuła i jakie były motywy jej postępowania. Dało to autorce szerokie pole do tłumaczenia poczynań księżnej - w skrócie mówiąc sprowadziło się to do tego, że nawet kontrowersyjne czy egoistyczne działania były tak naprawdę podyktowane wyższym dobrem czy koniecznością.
Prędzej jest to powieść biograficzna, choć powieści sensu stricto tutaj nie ma. To raczej luźne snucie historii o życiu Izabeli Czartoryskiej, a jeszcze konkretniej - fantazja autorki na temat tej postaci. Dowiadujemy się, co Izabela myślała, co czuła i jakie były motywy jej postępowania. Dało to autorce szerokie pole do tłumaczenia poczynań księżnej - w skrócie mówiąc sprowadziło się to do tego, że nawet kontrowersyjne czy egoistyczne działania były tak naprawdę podyktowane wyższym dobrem czy koniecznością.
Szczególnie rozczuliło mnie tłumaczenie Izabeli, kobiety swoich czasów, libertynki, z
rozlicznych romansów. Mówimy tu o kobiecie, która miała siedmioro
dzieci z, jak utrzymują historycy, przynajmniej pięciu ojców. A czytając powieść odnieść można wrażenie, że jej romanse były w służbie ojczyzny i od nich niemalże zależały losy Polski (jak pokazała historia, nie dały absolutnie nic). A czy nie można zaakceptować Izabeli takiej, jaką była? Twórczyni pierwszego polskiego muzeum, mecenaska sztuki i pisarka nie potrzebuje tego typu wybielania, bo tworzy to obraz osoby idealnej, niemalże bez skazy, a kto w taką uwierzy?
Izabela Czartoryska, Maria Cosley, ok. 1790 |
Oprócz Izabeli na kartach powieści naturalnym biegiem rzeczy pojawiają się i inne postaci historyczne - jej mąż Adam, z którym żyła w przyjacielskich stosunkach, król Stanisław August, którego raz kochała, raz nim pogardzała, bohater Kościuszko, wredna szwagierka Izabela Lubomirska, roztropne dzieci itp. itd. Żadna z tych postaci pomimo wielkiego potencjału nie zapada głębiej w pamięć. Jest to po trosze wina dialogów, kiedy bowiem czytamy coś takiego:
- Izabelo! Mamy wspaniałego wychowanka! Nazywa się Tadeusz Kościuszko! Jest fenomenalny! Wyróżnia go błyskotliwy umysł, koncentracja, pracowitość, a do tego chęci, chęci moja droga, chęci i... patriotyzm.
- Czy oprócz tego Tadeusza są jeszcze tam jacyś uczniowie, którzy przypadli ci do gustu?
- Tak, są także inni dzielni i wytrwali tak w nauce, jak i w ćwiczeniach: Jakub Jasiński z Wilna - nieco krnąbrny i uparty, ale tęgi umysł, Józef Sowiński - wprost uosobienie lojalności i konsekwencji, Julian Ursyn Niemcewicz - znawca historii, wielbiciel literatury, a przy tym dzielny żołnierz. Patrząc na nich, zaczynasz wierzyć, że nasza ukochana Rzeczpospolita nigdy już nie upadnie, nigdy nie zginie...
...to trudno nam uwierzyć, że jest to dialog pomiędzy żywymi ludźmi.
Rezydencja Czartoryskich w Puławach, Konstanty Czartoryski, 1842 |
Mimo wyraźnego patosu książka napisana jest przyjemną polszczyzną (Bodziachowska jest polonistką), tło historyczne jest zarysowane z dużą dokładnością i wszechstronnością - jest o obyczajowości, życiu codziennym, o polityce i o sztuce. Jest parę opisów uczt i strojów, co osobiście uwielbiam. Nie brak jednak poważnych nieścisłości, żeby przytoczyć jedną - autorka utrzymuje, że rezydencję w Puławach splądrowali Prusacy, a tymczasem sama Izabela twierdzi:
Na środku dziedzińca wznosiła się dziwnego kształtu góra usypana z kawałków najrozmaitszych sprzętów, których zabrać nie mogąc Moskale potłukli, a moi ludzie na kupę zgarnęli. Głowy, ręce, nogi marmurowych posągów, kawałki porcelany, kryształów, obrazów, mozaik, zwierciadeł, mebli mahoniowych i hebanowych, rozbite klawicymbały, poszarpane książki, porżnięte w pasy malowidła – wszystko to razem leżało w gruzach.
Prusacy a Moskale to różnica dość duża, a przyznaję bez bicia, że nie jestem znawczynią epoki, by móc wychwycić wszystkie błędy. Takie kwiatki sprawiają, że na całość należy patrzeć z dystansem, raczej jak na literaturę pociągowo-poduszkową, niż jak na fabularyzowany podręcznik do nauki historii. Mimo to książkę przeczytałam z ciekawością a miejscami nawet z przyjemnością. Nie sięgnę jednak po kolejne pozycje tej autorki.
Magrat, dzięki za tę recenzję, zaoszczędziłam dzięki niej jedno wolne miejsce na kracie bibliotecznej :D Książki historyczne bez bibliografii są dla mnie nie do przyjęcia, a beletryzowane biografie to już rzecz najgorsza z możliwych, bo nie wiadomo, co jest prawdą, a co fikcją. Okładka też jest paskudna :D
OdpowiedzUsuńdo usług :D to właśnie jest największa wada tej książki, nie wiadomo jak się do niej ustosunkować. to trochę takie robienie krzywdy czytelnikowi, jeśli założymy, że przyjmuje wiadomości za bezwzględnie prawdziwe.
Usuńpisanie o prawdziwych ludziach to jednak duża odpowiedzialność :)
Zgadzam się z Gabrielle - szkoda, że nie ma bibliografii. W dodatku sztuczne dialogi i brak umiejętnego stworzenia fabuły w ramach opowieści biograficznej sprawiają, że raczej po tę książkę nie sięgnę...
UsuńSzanowne panie, dziękuję za poświęcenie uwagi mojej książce. Co do gatunku, to miała być to powieść ukazująca dzieje jednostki i narodu. Zbeletryzowana historia nie wymaga bibliografii. Co do zniszczenia Puław - jest sygnał, ze Prusacy zniszczyli je po powst. listopadowym, a Rosjanie spustoszyli je po upadku państwa w 1795 roku, wtedy, gdy kończy się powieść. Co do urwania powieści - jest to zabieg celowy, myślę, ze ostatnie słowa zapowiadają część drugą, która na pewno powstanie. Wtedy też dopiero Izabela stworzy świątynię Sybilli, domek gotycki, a w późniejszej konsekwencji - polskie muzeum narodowe. Jeśli chodzi o resztę - rzecz gustu. Dzięki za uwagę, serdecznie pozdrawiam - Katarzyna Maria Bodziachowska
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani,
Usuńdziękuję za komentarz! Oczywiście, zbeletryzowana historia nie wymaga bibliografii, jednak sięgając po tę książkę trudno się zorientować z czym mamy do czynienia - sam tytuł, Księżna Izabela Czartoryska, może sugerować wszystko i nic, podobnie nota wydawcy. Niedawno wpadła mi w ręce książka dotycząca jednej z popularnych pisarek, autorka już na wstępie pisze, że nie miała ambicji napisać pracy naukowej, że nie jest historykiem, tylko tłumaczem a książka to wynik jej pasji. I wtedy wiem jak mam do tej książki podejść. Bo przyzna chyba Pani, że gdyby ktoś chciałby się na tę książkę powołać, to powinien wiedzieć czy powołuje się na fikcję czy na historyczną prawdę. A tutaj jest tak, że na dwoje babka wróżyła - co wydarzyło się naprawdę a co autorka dopisała. Gdyby więc było choć słowo o charakterze książki, moje zarzuty stały by się z miejsca bezzasadne.
Życzę powodzenia i weny w pisaniu! Pozdrawiam równie serdecznie
Marta Krzyżowska