piątek, 26 grudnia 2014

Fartuszek / LACMA apron



Kiedy myślimy o fartuchu w kontekście historycznym to w pierwszej chwili wizualizuje nam się najczęściej śnieżnobiały, wyprasowany i praktyczny kawałek niewyszukanego materiału. Nie tym razem! Osiemnastowieczne kobiety potrafiły nawet z tego prozaicznego elementu garderoby stworzyć dzieło sztuki użytkowej ;). Jedwabie, metalizowane nici, koronki klockowe i długie godziny machania igłą przynosiły efekty w postaci takich cudeniek.

When we think about the apron in the historical context, in the first moment we usually visualize white, ironed, and practical piece of homely fabric. Not this time! Eighteenth-century women could create even from such mundane piece of clothing a work of art ;). Silk, metallic thread, bobbin lace and long hours spent on embroidering brought results in the form of such amazing things.



Fartuszki są tak ładne i efektowne, że po prostu musiałam sobie sprawić podobny. Wiadomo, biedniejszy bo bawełniany i haftowany bawełnianą nici, no i nie tak dokładny, bo symetria nie jest moją najmocniejszą stroną. Za fartuch zabrałam się w maju, a gotowy był w listopadzie. W międzyczasie odłożyłam go na około 3 miesiące, więc ostatecznie nie robiłam go tak długo. Na wzór wybrałam sobie fartuch z około 1740 roku ze zbiorów LACMA. Ładny, prawda?

Aprons are so pretty and impressive, that I just had to make one by myself. Poorer of course - I used cotton and cotton thread. I started in may, and the apron was ready in november. In the meantime, I had a three-month break, so in the end I didn't do it for so long. I was captivated by this object from LACMA, dated on c. 1740 year. Nice, isn't it?




A to moja próba:
And this is my attempt:


Wymiarowo zgadza się z zabytkiem, wzór standardowo kopiowałam na oko, więc niechcący rozciągnęłam go w pionie. Ale nie ma dramatu. Na marginesie - zauważyłam, że duże formy wychodzą mi o niebo lepiej niż ta pokrzywiona drobnica, mam nad czym popracować :)

Measurements are the same as in original, I copied pattern more or less, which is typpical for me, so I unintentional flexed it vertically. But there is no drama. BTW - I noticed that the large flowers come out a lot better than the small ones, I have to work on that:)



tak się chwalę ^^

 W ostatnim poście w roku chciałabym wrócić też do postu o noworocznych postanowieniach. Szału nie ma - udało mi się zrobić 7 z 12 zaplanowanych rzeczy. Najbardziej żałuję nieuszycia sobie gorsetu na empir, więc to na pewno przejdzie na rok 2015. Reszta w zasadzie nie okazała się aż tak niezbędna. 

In the last post of the year, I would like to return to the post of the New Year's resolutions. Could be better - I was able to make 7 of 12 planned things. I regret most not-sewing a regency stays, so it will definitely go for 2015. The rest turn out not to be very neccesary.


fot. Łukasz Gerwatowski

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Katarzyna Bodziachowska "Księżna Izabela Czartoryska"


Today note about the book describing the life of the polish aristocrat, writer and collector, princess Izabela Czartoryska. The book is not translated into any foreign language, so today only in polish.

     Ostatnio rzucam się na wszelką literaturę dotyczącą XVIII wieku, ze szczególnym naciskiem na książki dotyczące życia codziennego, obyczajowości i kultury. Tym razem padło na Księżną Izabelę Czartoryską autorstwa Katarzyny Marii Bodziachowskiej. Nad zakupem długo się nie zastanawiałam - książka jest ładnie wydana (ewidentnie sugeruje tzw. literaturę dla kobiet), ma duży druk i obrazki (lubię jak są obrazki, takie skrzywienie zawodowe). Pełną zachwytów notę wydawcy przyjęłam z dystansem, zdjęcie autorki, mimo że oddające jej urodę, trochę mnie zaskoczyło (gdy się wydaje książkę to mimo wszystko warto byłoby zainwestować w fotografa, a nie dawać zdjęcie zrobione z zaskoczenia i wycięte z większej całości - tak, ja wiem, to szczegół, ale to też skrzywienie zawodowe).

Izabela Czartoryska, Alexander Roslin, 1774


     Książka nabyta, przeczytana, fragmenty pozaznaczane, czas więc na parę refleksji. Przede wszystkim mam problem z ulokowaniem tej książki w gatunku - na dużych portalach dla czytelników zakwalifikowano ją jako biografię. No nie jest to biografia. Przede wszystkim nie wiadomo, na czym Bodziachowska bazowała, brak jest bibliografii, odniesień, czy choćby odautorskiej noty wyjaśniającej zagadnienia, które są bardzo istotne dla kogoś, kto pierwszy raz zetknął się z postacią Czartoryskiej. A w końcu jest to postać historyczna - jako czytelniczka chciałabym wiedzieć, jakie są w książce proporcje pomiędzy prawdą a fikcją. Wspomnieć też należy, że fabuła urywa na roku ok. 1796, a księżna żyła jeszcze prawie 40 lat, nie wiem, czy takie było zamierzenie, czy planowana jest część druga.

     Prędzej jest to powieść biograficzna, choć powieści sensu stricto tutaj nie ma. To raczej luźne snucie historii o życiu Izabeli Czartoryskiej, a jeszcze konkretniej - fantazja autorki na temat tej postaci. Dowiadujemy się, co Izabela myślała, co czuła i jakie były motywy jej postępowania. Dało to autorce szerokie pole do tłumaczenia poczynań księżnej - w skrócie mówiąc sprowadziło się to do tego, że nawet kontrowersyjne czy egoistyczne działania były tak naprawdę podyktowane wyższym dobrem czy koniecznością.
     Szczególnie rozczuliło mnie tłumaczenie Izabeli, kobiety swoich czasów, libertynki, z rozlicznych romansów. Mówimy tu o kobiecie, która miała siedmioro dzieci z, jak utrzymują historycy, przynajmniej pięciu ojców. A czytając powieść odnieść można wrażenie, że jej romanse były w służbie ojczyzny i od nich niemalże zależały losy Polski (jak pokazała historia, nie dały absolutnie nic). A czy nie można zaakceptować Izabeli takiej, jaką była? Twórczyni pierwszego polskiego muzeum, mecenaska sztuki i pisarka nie potrzebuje tego typu wybielania, bo tworzy to obraz osoby idealnej, niemalże bez skazy, a kto w taką uwierzy?

Izabela Czartoryska, Maria Cosley, ok. 1790

     Oprócz Izabeli na kartach powieści naturalnym biegiem rzeczy pojawiają się i inne postaci historyczne - jej mąż Adam, z którym żyła w przyjacielskich stosunkach, król Stanisław August, którego raz kochała, raz nim pogardzała, bohater Kościuszko, wredna szwagierka Izabela Lubomirska, roztropne dzieci itp. itd. Żadna z tych postaci pomimo wielkiego potencjału nie zapada głębiej w pamięć. Jest to po trosze wina dialogów, kiedy bowiem czytamy coś takiego:

- Izabelo! Mamy wspaniałego wychowanka! Nazywa się Tadeusz Kościuszko! Jest fenomenalny! Wyróżnia go błyskotliwy umysł, koncentracja, pracowitość, a do tego chęci, chęci moja droga, chęci i... patriotyzm.
- Czy oprócz tego Tadeusza są jeszcze tam jacyś uczniowie, którzy przypadli ci do gustu?
- Tak, są także inni dzielni i wytrwali tak w nauce, jak i w ćwiczeniach: Jakub Jasiński z Wilna - nieco krnąbrny i uparty, ale tęgi umysł, Józef Sowiński - wprost uosobienie lojalności  i konsekwencji, Julian Ursyn Niemcewicz - znawca historii, wielbiciel literatury, a przy tym dzielny żołnierz. Patrząc na nich, zaczynasz wierzyć, że nasza ukochana Rzeczpospolita nigdy już nie upadnie, nigdy nie zginie...

...to trudno nam uwierzyć, że jest to dialog pomiędzy żywymi ludźmi.


Rezydencja Czartoryskich w Puławach, Konstanty Czartoryski, 1842

     Mimo wyraźnego patosu książka napisana jest przyjemną polszczyzną (Bodziachowska jest polonistką), tło historyczne jest zarysowane z dużą dokładnością i wszechstronnością - jest o obyczajowości, życiu codziennym, o polityce i o sztuce. Jest parę opisów uczt i strojów, co osobiście uwielbiam. Nie brak jednak poważnych nieścisłości, żeby przytoczyć jedną - autorka utrzymuje, że rezydencję w Puławach splądrowali Prusacy, a tymczasem sama Izabela twierdzi:

Na środku dziedzińca wznosiła się dziwnego kształtu góra usypana z kawałków najrozmaitszych sprzętów, których zabrać nie mogąc Moskale potłukli, a moi ludzie na kupę zgarnęli. Głowy, ręce, nogi marmurowych posągów, kawałki porcelany, kryształów, obrazów, mozaik, zwierciadeł, mebli mahoniowych i hebanowych, rozbite klawicymbały, poszarpane książki, porżnięte w pasy malowidła – wszystko to razem leżało w gruzach.
     Prusacy a Moskale to różnica dość duża, a przyznaję bez bicia, że nie jestem znawczynią epoki, by móc wychwycić wszystkie błędy. Takie kwiatki sprawiają, że na całość należy patrzeć z dystansem, raczej jak na literaturę pociągowo-poduszkową, niż jak na fabularyzowany podręcznik do nauki historii. Mimo to książkę przeczytałam z ciekawością a miejscami nawet z przyjemnością. Nie sięgnę jednak po kolejne pozycje tej autorki.

czwartek, 11 grudnia 2014

Portfel / Pocketbook



Naprawdę lubię robić te portfele, ten to już czwarty w mojej karierze po tym, tym i moim ulubionym tym. Są czasochłonne, ale bardzo proste i całkiem efektowne. Można dowolnie poszaleć z kolorystyką, a i historycznych wzorów do skopiowania jest taka różnorodność, że każdy znajdzie coś miłego dla oka. Za bazę posłużył mi ten zabytek.


I really enjoy doing these pocketbook, this one is fourth in my career, after this one, this one and my favourite this one. Pocketbooks are time-consuming, but very easy to do and look quite smartly. You are free to use favourite colours, and there is such a variety of historical patterns that there is something for everyone. The base for my pocketbook was this antique.

link

Wymiarowo mniej więcej się zgadza. Wzór jest powtórzony co do oczka, zmieniłam trochę kolory i wzorem Atelier Polonaise dodałam metalowe zapięcie.

Dimensions are quite similar. Pattern is exatly the same, I've change colour scheme and copied metal buckle from Atelier Polonaise.



Nigdy nie mogę się zdecydować jakich kolorów użyć. Te wyszły bardzo intensywnie.

I can never decide which colors I should use. These turn out to be very intensive.


całość / emboidery done



radosny, tęczowy portfel / happy, rainbow-hued pocketbook

polowanie / hunting

sobota, 6 grudnia 2014

Marcello Bacciarelli

Selfportrait, 1793, Muzeum Narodowe w W-wie / National Museum in Warsaw

Marcello Bacciarelli to jeden z tych malarzy, którego dzieła są znane o wiele bardziej niż jego nazwisko. Portrecista polskiej arystokracji, nadworny malarz Stanisława Augusta Poniatowskiego ma zapewnione miejsce w każdej publikacji dotyczącej czasów okołorozbiorowych.

Bacciarelli Marcello, despite his Italian descet, is a painter best known in Poland. He was court painter of king Stanisław August Poniatowski and portreyed polish aristocracy


Portrait of Izabella z Poniatowskich Branicka, c. 1757,
Muzeum Narodowe we Wrocławiu / National Museum in Wrocław

Portrait of Apolonia Poniatowska nee Ustrzycka and her son Stanisław as Flora and Amor, 1757, Muzeum w Wilanowie / Museum at Wilanów (uwielbiam to połączenie gładkiej sukienki z girlandami kolorowych kwiatów / a perfect match of plain, white dress and colorful flowers <3)

Stanisław i Konstancja Poniatowscy, 1766-1771, Muzeum Narodowe w Poznaniu / National Museum in Poznan

Urodzony w roku 1731 Bacciarelli pierwsze kroki w malarstwie stawiał w swoim rodzinnym mieście - Rzymie. Od roku 1750 karierę rozwijał w Dreźnie, gdzie sporządzał rysunki arcydzieł z Galerii Królewskiej, działał na dworze Augusta III, malował portrety, nawiązywał znajomości, a także ożenił się z swoją uczennicą, Fryderyką Richter, która zasłynęła później jako miniaturzystka. W roku 1763 artysta został doceniony i wyjechał na dwór cesarzowej Marii Teresy, gdzie portretował cesarską rodzinę.

Bacciarelli was born in 1731 in Rome and there he took his first steps in painting. In 1750 he moved to Dresden, where he was employed by king Augustus III. In 1763 artist was appreciated and he developed his career on the court of the Empress Maria Theresa in Vienna, where he made portraits of the imperial family.



Portrait of Anna Szaniawska née Scypion,
Muzeum Narodowe w W-wie / National Museum in Warsaw

W międzyczasie Bacciarelli tworzył portrety na zamówienie rodziny Poniatowskich, co w roku 1764 zaowocowało propozycją objęcia posady nadwornego malarza Stanisława Augusta. Propozycja oczywiście została przyjęta i dwa lata później (najpierw artysta musiał wywiązać się ze swych zobowiązań na dworze Marii Teresy) Bacciarelli zamieszkał w Warszawie, gdzie już bez reszty mógł poświęcić się służbie polskiemu królowi. Co ujęło króla w Bacciarellim? Oczywiście musiał sprawdzić się jako rodzinny portrecista, ale nie mniejsze znaczenie miało jego pochodzenie - Stanisław August zakochany był we Włoszech i włoskiej kulturze. Ich relacje ponoć układały się bardzo dobrze, a Poniatowski, który z większą biegłością poruszał się po świecie kultury i sztuki niż polityki, z pewnością był wymagającym, ale też i świadomym pracodawcą.

In the meantime, Bacciarelli was creating portraits on request of Poniatowski family, which resulted in offer a job as the court painter of king Stanisław August Poniatowski. The proposal was accepted  and two years later Bacciarelli settled in Warsaw. Why did the king chose him? Of course he proved his skills as a family portrait painter, but no less important was his origin - Stanisław was in love with Italy and Italian culture. Relationship between king and painter were very good.

Stanisław August Poniatowski z klepsydrą/with an hourglass, 1793, Muzeum Narodowe w W-wie/ National Museum in Warsaw

Countess Konstancja Tyszkiewicz, née Poniatowska, c. 1775

Portrait of Izabela Lubomirska, Błękitna Markiza / The Blue Marquise 1770s (czy tylko mi się wydaje, że coś tu nie gra pomiędzy talią a biustem? / don't you think there is something wrong between waist and breast?)


Jako nadworny malarz Bacciarelli zajmował się oczywiście nie tylko portretowaniem władcy (a stworzył ok. 30 takich portretów). Zaprojektował też malarski wystrój sal reprezentacyjnych na Zamku Królewskim w Warszawie, Zamku Ujazdowskim i w Łazienkach. Program ikonograficzny miał być utrzymany w duchu patriotyzmu - powstały wtedy 22 obrazy przedstawiające polskich władców, personifikacje cnót właściwych dobrym monarchom, a także przedstawienia ważnych wydarzeń historycznych. Sprowadzał ponadto dzieła sztuki, sprawował pieczę nad królewskimi zbiorami sztuk i założył szkołę malarską - Malarnię.

Portret królowej Jadwigi Andegaweńskiej, Portrait of Queen Jadwiga Anjou, 1768-1771, Zamek Królewski w W-wie / Royal Castle in Warsaw

 As court painter Bacciarelli obviously dealt not only with portraying the ruler (and created c. 30  portraits). He also designed a painting decor of reception halls at the Royal Castle in Warsaw and Ujazdów Castle. The iconographic program was done in the spirit of patriotism - there were 22 pictures of Polish kings, personifications of virtues typical for good monarchs, and presentation of important historical events. He also was buying works of art for king, took custody of the royal collections, and founded a school for painters.



Portrait of Anna Teofila Potocka, c 1780 (gdybym miała wybrać którąś z tych sukien, wybrałabym tę / if I had to choose one of these dresses it would be this one)


Portrait of Anna Charlotta Dorothea Biron, Princess of Courland, c. 1795, Pałac na Wodzie / Palace on the Water




Bacciarelli nie był malarzem rewolucyjnym i odkrywczym, był raczej solidny rzemieślnik realizujący konkretne zamówienia. Będąc reprezentantem późnego baroku, a później rokoka i klasycyzmu malował zgodnie z duchem tamtych epok - miękki światłocień, lekkość, subtelna kolorystyka i delikatna idealizacja.

Szlachcianka / Noblewomen, after 1800

Bacciarelli wasn't a revolutionary painter, was rather solid craftsman. As a representative of the late baroque, rococo and classicism he created in the spirit of those periods - soft chiaroscuro, lightness, subtle colors and delicate idealization.

Wszystkie zdjęcia pochodzą z wikipedii

wtorek, 18 listopada 2014

Czerwona pikowana kamizelka / Red quilted waistcoat



Niedawno pisałam o pikowanej kamizelce. Nie bez powodu - jakiś czas temu sprawiłam sobie własną. Była to moja druga przygoda z pikowaniem i mimo, że jeśli robi się to ręcznie to jest to zabawa dość czasochłonna, to i tak uważam, że warto. Żałuję tylko, że jej odrobinę nie usztywniłam, mogłabym ją wtedy nosić zamiast sznurówki, coby niewątpliwie wpłynęło na moją wydajność w obozowej pracy :D Dekolt też mógłby być odrobinę mniejszy, wszak w takiej kamizelce miało być ciepło. W każdym razie nie powinnam marudzić - kamizelkę po pierwszy raz przymierzyłam dopiero po całkowitym zszyciu, więc cud, że w ogóle pasuje ;)

Recently I wrote a quilted waistcoat. Not without reason - some time ago I made one by myself. This was my second experience with quilting and despite all that time spent on doing it manually, I think it's worth it. I only regret that I did'nt stiffen it a little bit, then I could wear it instead of the stays, and that would undoubtedly inproved my work in the camp :D Neckline also could be a bit smaller, after all, the vest supposed to be warm. But I should not grumble - I try it for the first time just after sewing everything together, so it's a miracle that it fits :)


Na kamizelkę składają się cztery warstwy - wierzchnia, czyli bawełna odzyskana z lumpeksowego prześcieradła, watolina wełniana, I podszewka (coby trzymać watę w ryzach przy pikowaniu) i II podszewka (żeby schować i zabezpieczyć lewą stronę). Z przodu wszyłam panel na sznurowanie - robiłam go trochę na czuja, nie wiem, czy nie zrobiłam zbyt małej ilości oczek, ale po pierwszym noszeniu wszystko działało, więc chyba nie jest tak źle. Wszystkie brzegi obszyte są bawełnianą lamówką. 

The waistcoat is made of four layers - top one  (cotton sheet), wool wadding, first lining (o keep a tight a wadding) and second lining (to store and protect the ugly left side). On the front of the waistcoat I sew two lacing panels. All edges are sew with cotton trimming.



Wzór nie jest szczególnie fantazyjny, prawdę mówiąc efekt przypomina trochę wydekoltowaną kufajkę bez rękawów, jakiś badylek z przodu zdecydowanie nadałby całości uroku.

The pattern of quilt is not very fancy, actually the effect resembles a sleeveless russian jacket, some flower quilted on front definitely would give some charm.

fot. Justyna Kieczmer

fot. Justyna Kieczmer
.

niedziela, 16 listopada 2014

Stanisława Wasylewskiego "Portrety pań wytwornych"




Another note about book not translated into english (or other language). Book contains few stories about polish duchesses, countesses and other posh ladies :)

"Portrety...", czyli zbiór dziesięciu barwnych opowieści o XVIII-wiecznych Polkach, skreślony piórem dziennikarza i eseisty Stanisława Wasylewskiego. Książka po raz pierwszy ukazała się w roku 1924 i stanowiła jedną z wielu pozycji autora dotyczących polskiej kultury i obyczajowości XVIII i XIX wieku. Bohaterkami są kolejno - Izabela Czartoryska, Helena Radziwiłłowa, Amelia Mniszech, Teresa Tyszkiewiczowa, Rozalia Lubomirska, Barbara Kossowska, Elżbieta Grabowska, Julia Potocka,Waleria Tarnowska i Krystyna Radziwiłłówna. Każda historia inna, każda ciekawa i niepozbawiona wydarzeń dramatycznych. 

Krystyna Radziwiłłówna, Józef Maria Grassi


Amelia Mniszech,  Alexander Roslin 1752


Nie jest to jednak pozycja naukowa przedstawiająca standardowe i obiektywne biografie, są to raczej anegdotyczne opowiastki, w których autor szczególnie rozsmakowywał się w romansach, konfliktach, skandalach i intrygach. Wasylewski przy okazji nie krępował się wydawać zdecydowanych sądów nad swoimi bohaterkami, a przyznajmy, miał co osądzać! Panie wytworne to kobiety barwne, kochliwe i korzystające z życia, a zarazem ambitne i potrafiące intrygami namącić w historii. W dzisiejszych warunkach najprawdopodobniej nie schodziłyby z pierwszych stron gazet (gazet głównie o charakterze tabloidowym uściślijmy).

IzabelaCzartoryska, Maria Cosway


Przy tej książce nie zaszkodzi choćby pobieżna znajomość tła historycznego, inaczej niuanse z życia bohaterek mogą wydać się nieco niezrozumiałe. Wasylewski mimo, że pisze lekko i całkiem dowcipnie, jest prawdziwym erudytą, stąd też ta współczesna wersja książki nieco "uproszczona" i zawiera wyjaśnienia zapomnianych dziś wyrażeń. Wyłowić można też trochę interesujących faktów z epoki - o rywalizacji pomiędzy Sybillą z Puław (Izabelą Czartoryską) a Westalką z Arkadii (Heleną Radziwiłłową), o pomyśle Rozalii na uczczenie rocznicy 3 maja, czy o wyborze pomiędzy pocałowaniem  Wielkiego Mistrza w sposób niewymowny a pocałowaniem mopsa pod ogon. Lektura z gatunku takich, co to raczej nie zmieniają Waszego życia, ale warto "Paniom wytwornym" poświęcić te dwa, góra trzy wieczory :)

Waleria Tarnowska, Domenico del Frate, 1805-1806, Muzeum Narodowe w Krakowie





piątek, 31 października 2014

Angażanty / Engageantes

fot. Łukasz Gerwatowski
 Ozdobne mankieciki obecne w modzie XVII i XVIII wieku (w XIX wieku też obecne, ale w formie fałszywych rękawków). Spływając kaskadami od łokcia, nierzadko z trzech warstw gęsto ułożonych falbanek wyglądają bardzo wdzięcznie i dodają delikatności całemu strojowi. Szyte z koronki, muślinu, czy innego dość delikatnego i transparentnego materiału są dzisiaj niełatwe do zrekonstruowania - można je zrobić z batystu (będzie dobrze, ale trudno wtedy o efektowność, chyba, że się je wyhaftuje), można z koronki a la firanka (wtedy z kolei trudno o historyczność), można też wyprodukować koronkę samemu (tiaaa). 

Decorative cuffs are in fashion of seventeenth and eighteenth centuries (they are also in the nineteenth centur, but mostly in the form of false sleeves). Cascades flowing from the elbow, often with two or three layers of thickly folded ruffles look very graceful and add delicacy to the whole outfit. Made from laces, muslin, or other delicate, soft and transparent material are today quite difficult to reconstruct - it can be done with a lawn (it will be goodlooking, but not very effective, unless we make some embroidery on it), you can use lace as in curtain (then its not historical), or you can produce a lace yourself (yeah).

cotton / bawełna, Met Museum


1750-1775, Met Museum

Detail from The Queen Dowager Juliane Marie, 1776, Denmark, by Vigilius Eriksen

KCI (?)

Angażanty można też zrobić z ozdobnej taśmy batystowej z haftem, takiej jakiej często używa się do wykończenia pościeli. Niestety, wcale nie jest to rzecz dostępna w każdej pasmanterii, poza tym, żeby był efekt, potrzeba dość szerokiej taśmy. Względnie wyglądającą i odpowiednio szeroką (ok. 14cm) wygrzebałam dopiero w siec.

Engageantes can also be made with a decorative batist band with embroidery such they are often used to decorate bedclothes. Unfortunately, it's not the thing available at any haberdashery (at least here, in Poland), besides, it should be quite wide. This one (c. 14cm) I found on polish auction site.

bawełna / cotton
 Jako, że moje angażanty były robione z potrzeby chwili, nie bawiłam się w warstwy tylko zrobiłam wersję podstawową, wzorując się na pomyśle American Duchess. Z racji tempa pracy nie będę prezentować zbliżeń na szwy, bo pewnością naruszyłabym jakieś konwencje :)

Since my engageantes were made as need of the hour, I just did the basic version, without layers, modeled on the idea of ​​American Duchess. Because of the pace of work I will not show close ups of the stitches, because I would certainly violate some conventions :)

 



Jak na pierwsze podejście jestem całkiem zadowolona, choć teraz oczywiście zrobiłabym je inaczej. Przede wszystkim nie wiem dlaczego zrobiłam tunelik na tasiemkę, w końcu i tak nie wiążę tego bezpośrednio na ręku, a fastryguję do rękawa żakietu? Następnym razem pewnie też zrobiłabym dwie warstwy koronek. Niemniej jednak w końcu mój pasiasty żakiet zyskał trochę życia :)

As the first approach I'm pretty self-satisfied, but now of course I would do it differently. First of all, I don't know why I did tunnel for the ribbon, in the end, I won't bind it directly on arm, but tacks on the sleeve of the jacket. And next time probably would do two layers of lace. However, at the end of my striped jacket has gained some life :)

fot. Orka Wrzeszczańska


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...