Jak każda chyba dziewczynka wychowana na książkach Lucy Maud Montgomery i Frances Hodgson Burnett, w których to aż roiło się od opisów emocji związanych z otrzymywaniem i czytaniem listów, po cichutku marzyłam o własnym, związanym wstążką pliku listów (najlepiej romantycznych), które mogłabym z wypiekami na twarzy czytać raz za razem. Moje marzenia skończyły się oczywiście na nastoletniej wymianie korespondencji z koleżankami, w której dominowały emocjonujące ;) opisy wakacyjnych przygód spisane na możliwie ozdobnej papeterii w kwiatki, kotki albo inne motylki. W sumie nieważne, czy były ciekawe czy nie, czy pisane na siłę, czy też strumień świadomości autora rozlewał się na 10 stron (te lubiłam najbardziej!), ważne że w skrzynce można było znaleźć coś ciekawszego od reklam i rachunków. Ostatni prawdziwy list dostałam dziewięć lat temu, ale od tamtej pory sama też do nikogo nie pisałam, więc nie mam prawa się żalić.
Ponad rok temu, pod wpływem potrzeby zapełnienia swojej regencyjnej torebki odpowiednimi dla epoki kobiecymi drobiazgami, nadszedł czas na sprawienie sobie odpowiedniego pliku listów. Zakupiłam stalówki i obsadkę, tusz kreślarski i lak, wymoczyłam papier w herbacie żeby nie raził swoją sterylną bielą i wzięłam się za szukanie historycznych przykładów. Oto rezultaty wścibiania nosa w cudzą korespondencję:
As probably every girl brought up on L. M. Montgomery's and F. H. Burnett's books, full of descriptions of emotions associated with receiving and reading letters, I quietly dreamed of my own packet of letters (romantic of course) that I could read again and again with flush on my face. My dreams ended on a teenage exchange of correspondence with friends, which was full of exciting ;)holiday adventures descriptions written on possibly decorative stationery. Regardless of whether they were interesting or not, written by "force", or they were more like stream of consciousness's spread over 10 pages (the ones I liked the most!) it was important that in letterbox you could find something more interesting than ads and bills. The last real letter I received nine years ago, but since then I also didn't write to anyone, so I have no right to complain.
Over a year ago, I thought I need to fill my regency reticule with suitable feminine trinkets, so it was high time for making a nice packet of letters. I
bought nib and penholder, drawing ink and sealing wax, I
soaked paper in tea to banish his sterile white colour and I started searching
for historical examples. Here are the results of poking my nose in someone else's correspondence:
1. List Jane Austen do swojej siostry Cassandry. Takie podwójne zapisywanie kartki w czasach kiedy papier był relatywnie droższy nie było niczym nietypowym ani nie świadczyło o sknerstwie. Niemniej jednak o wiele wygodniej to pisać, niż potem czytać.
Letter from Jane Austen to her sister Cassandra. Such
double written pages at a time when paper was a relatively expensive was
nothing unusual nor was it any evidence of penny-pinching. However, much more comfortable to write it than read later .
|
Letter written by Jane Austen |
Odpuściłam sobie naśladowanie charakteru pisma i zostałam przy swoim, bardziej okrągłym, ale wciąż chyba całkiem pasującym.
I wrote it with my own handwriting, which is more round than Jane's, but still quite suitable.
2. List Beethovena do nieznajomej. Tutaj trochę popłynęłam, nie mam pojęcia jak wyglądał oryginał, w ramach ćwiczeń więc przepisałam transkrypcję Kurrentschriftem (a raczej moją jego wersją).
Letter from Beethoven to unknown lady. I have no idea how looked the original letter, so this is only my imagination. I rewrite it with Kurrentschrift (or rather my version of it).
3. Przeurocza walentynka z ok. 1800 roku. Robiąc ją czułam się jak za starych, dobrych czasów tworzenia laurek. Do pokolorowania użyłam zwykłych plakatówek. Niestety, zamiast
normalnego papieru użyłam kartonu, więc nie mogę
złożyć walentynki do końca bez szkody dla ostatecznego efektu. Poza tym nigdy nie byłam za dobra w origami i mimo tutoriali miałam problem z prawidłowym złożeniem tego w wiatraczek :P
Most charming valentine c. 1800. Doing it I felt like the good old times when I created colourfull cards for grandparents. To color it I used the ordinary water-colours. Unfortunately, instead of the normal paper I used cardboard, so I can't fold this letter without any harm. Besides, I've never been good at origami and at first I had a problem to achieve the fan shape :P
Po tej rocznej przerwie chyba powrócę do tej zabawy :)
So... Atfer year's break I think I will return to this fun.